Prowadzę kilka blogów. Na części z nich od razu założyłam, że będzie to moja marka, więc nie ulegało wątpliwości to, czy podpisywać się imieniem i nazwiskiem (albo przynajmniej podawać źródła do moich profili w mediach społecznościowych). Pozostała jednak część nadal jest anonimowa (poza tym, że wystarczy sprawdzić whois, żeby już nie była). Każde rozwiązanie ma swoje plusy i minusy – czasem lepiej się nie wychylać. Dlatego właśnie postanowiłam stworzyć zestawienie z plusami i minusami obu możliwości.
Anonimowy bloger
Plusy
+ może pisać o czymkolwiek chce, zwłaszcza o tym, czego nie miałby odwagi powiedzieć publicznie – znajomym.
+ jego blogerstwo wiąże się z mniejszymi konsekwencjami społecznymi (konwenanse, te sprawy)
Minusy
– trudniej mu się wybić i trafić do szerszego grona „widzów”
– musi pisać naprawdę wyjątkowo fascynujące teksty, żeby inni nie tyle chcieli go lajkować czy tweetować, ale w ogóle znaleźć. No chyba że jest świetnym SEO-wcem.
– ma mniejszą motywację, ludzie nie piszą do niego „ej stary, kiedy nowy wpis na blogu?”
Bloger – całkowita rozpoznawalność
Plusy
+ łatwiejsze pole wybicia – wystarczy mieć wielu znajomych lub być popularnym w sieci, napisać tekst i wrzucić go na walla fejsbukowego – lans sam popłynie (tak wiem, Egde Rank;)
+ możliwość otrzymywania bonusów/gratisów itp. od różnych firm. Firmy współpracują tylko z prawdziwymi ludźmi (tak, celowo napisałam „prawdziwymi”), niekoniecznie z anonimami, którzy mogą się okazać słabo rzetelni
+ zdecydowanie większa wiarygodność
Minusy
– całkowita odpowiedzialność za to, co się pisze
– ograniczenia wynikające z tego, że można nie posunąć się tak daleko z tekstem, jak się chce, bo „co ludzie powiedzą”, albo co gorsza – jeszcze go firma pozwie.
Oczywiście wszystkie te plusy i minusy dla poszczególnych osób mogą oznaczać zupełnie coś innego, ale tak to wygląda chyba obiektywnie w sieci. Mamy coraz więcej blogerów i prędzej czy później większość z nich postanawia „się ujawnić”. A czy Wy posługujecie się imieniem i nazwiskiem na swoim blogu?